„Jeden
problem to nie problem sto problemów to jest problem” tak często
powtarzał mi znajomy. Co ciekawe nigdy nie pokazywał, że ma
kłopoty i raczej się nie przejmował tym co go spotyka. To też
jest sposób na życie.
A
właściwie czym jest problem i jaka jest jego istota? Nad tym
zagadnieniem zajmowały się od tysiącleci całe sztaby ludzi od
zaczynając kapłanów a na wybitnych filozofach kończąc. A co
najśmieszniejsze nikt tak naprawdę nie znalazł na to pytanie
jednoznacznej odpowiedzi. Odpowiedź jest jednak banalna, to coś
siedzi w nas samych i jest naszym wytworem, a szczególnie w formie
lęków i obaw. Tak właśnie sami stwarzamy „potwora” zwanego
problemem i pozwalamy mu „działać” w różnych sferach naszego
życia. Problem to wytwór naszej wyobraźni i tak samo może zniknąć
jak się pojawił. Tak więc nie można zdefiniować problemu i
zapisać go w sztywne reguły, bo nie podlega on żadnym naukowym
prawom i regułom. Sami go wpuszczamy do swojego życia, pozwalamy
mu rozgościć się potem karmimy go swoimi emocjami /najczęściej
negatywnymi/ i dodajemy mu siły i mocy. Trzymamy go mocno integrując
się z nim, pieścimy i opiekujemy się troskliwie, bacząc aby nie
stała się mu żadna krzywda, bronimy gdy ktoś lub coś zagraża
jego egzystencji. To wszystko trwa jednak do czasu, gdy ten gość
zaczyna nam przeszkadzać a jego obecność utrudnia nam normalną
egzystencję. Trudności pojawiają się wtedy gdy próbujemy
samodzielnie coś osiągnąć bez odwoływania się do sił wyższych.
Piszę ogólnie, gdyż każdy z nas po swojemu rozumie świata i na
własny sposób go pojmuje. I tak dla jednej osoby jest coś
zrozumiałe, za to inna ma duże problemy ze rozumieniem tego np.
bogactwo kojarzy się z posiadaniem dużej ilości pieniędzy,
wspaniałych nieruchomości, obrazów etc. inna osoba rozumie
bogactwo jako wewnętrzne posiadanie ukrytych zdolności i talentów.
Niełatwo
uwolnić się jednak od problemu czymkolwiek jest on dla nas.
Puszczenie go jest dla nas niezrozumiałe, bo przecież jak można
się pozbyć czegoś co się zaprosiło do siebie i stało się
częścią nas. Przez lata żyliśmy przecież z tym „gościem” i
pielęgnowaliśmy go jak najlepiej mogliśmy, a teraz mamy powiedzieć
„won stąd”. Boimy się pustki, którą powinniśmy wypełnić
czymś nowym, co będzie dla nas korzystne. I tutaj nie wiemy bardzo
czym wypełnić. Każdą pustkę najlepiej wypełnić energią
miłości, nawet od Boga, bo jest ona najczystsza. To nie jest trudne
i nie wymaga skomplikowanych procedur i rytuałów.
Puszczenie problemu to nic innego jak wyproszenie intruza z naszego domu czyli
naszego umysłu. Brzmi to tajemniczo, więc spodziewam się dużej
krytyki. Ostatnio modne jest uwalnianie duchowe, mentalne, hipnoza,
regresing i inne techniki zmieniające naszą świadomość i
jednocześnie wpływające na stan naszego ducha. Wszystkie są dobre
i skuteczne jednak brakuje im jednej rzeczy bardzo ważnej i istotnej
a którą wielu uzdrowicieli pomija jest to nasza zgoda. Musimy dać
przyzwolenie na dokonanie zmiany, bo inaczej żadna metoda i technika
nie zadziała.
I
to jest cudowna metoda na uwolnienie się od wszelkich trapiących
nas problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz